GRAND-PRIX Pięciu Jezior. Cz. I - Grądy.

Ten cykl zawodów podlodowych ma już sporą tradycję. W zeszłym roku z powodu braku odpowiedniej pokrywy lodowej odbyły się zaledwie jedne zawody. W poprzednich latach bez problemu rozgrywana była pełna ich edycja, więc w tej zimy z nadzieją oglądaliśmy ( i oglądamy ) prognozy pogody. Na te zawody wybraliśmy się w pięciu: Andrzej Nowakowski, Mirosław Brzeziński, Zbigniew Bajno, Piotr Ignaczak i niżej podpisany – Marcin Majewski. W przeddzień wyjazdu pogoda zrobiła się bardzo zimowa (mrozek, śnieg, wiatr ), więc droga zajęła nam więcej czasu niż zwykle. Jechaliśmy ponad 2 godz. Na miejscu byliśmy kilka minut po godz. 7.00 a zbiórka była wyznaczona na godz. 8.00, więc mieliśmy trochę czasu na przygotowanie zanęty i łyk gorącej kawy, herbaty. Po zejściu nad jezioro okazało się, że wzdłuż jeziora wieje dość silny i mroźny wiaterek. Będzie ciężko ale w końcu to zimowe podlodowe wędkowanie.

Wszystkich zawodników było aż 50. Podzielono nas na dwa sektory. Ja z Andrzejem i Mirkiem, w pierwszej turze, byłem w sektorze B. Zbyszkowi i Piotrkowi przypadł do łowienia sektor A. Wylosowałem stanowisko obok Mirka, więc w między czasie mogliśmy wymieniać swoje spostrzeżenia.

Podczas 30 min. przygotowań, tradycyjnie już, wywierciłem kilka otworów od strony lądu i środka jeziora a dwa przeręble po środku stanowiska. Z uwagi na głębokość 4 – 5 m do wstępnego nęcenia zanętą i jokersem użyłem zanętnika. Pierwsze brania miałem, co prawda, na ciut płytszej wodzie (od lądu) ale złowiłem tylko 2 ryby. Brania skończyły się. Przeszedłem na głębszą część łowiska. Brania były, ale bardzo ciężko było je zaciąć. Z uwagi na wiatr (wiało tak silnie, że nie używany przerębel w ciągi 10-ciu min. był zasypywany śniegiem i trzeba było go później szukać) używałem dość dużej i ciężkiej mormyszki. Po kilku nie udanych próbach zacięcia zacząłem łowić mniejszą ale i lżejszą mormyszki na tzw. „bajkałce”. Przy łowieniu na tą wędkę ryby holuje się trzymając żyłką w palcach. Wytrzymałem ok. 15 min. Dobrze było jeśli wiatr wiał równo. Żyłka układała się na śniegu. Lecz jak tylko było zawirowanie, natychmiast żyłka plątała się, czepiała się rękawów i samej siebie, bo mokra na tym wietrze natychmiast przymarzała do czegokolwiek dotknęła się. Doszedłem do wniosku, że łowiąc na większą mormyszki czas jej opadania i kołowrotek ze stałą szpulą zrekompensują mi rzadsze zacięcia. Większość czasu trwania tury spędziłem przy jednym przeręblu. Ryby brały dosyć systematycznie, skutkowało donęcanie. Na koniec tury okazało się, że to nie była zła taktyka. W ciągu ostatnich 5-ciu min. w moją zanętę weszły przyzwoite ( ok. 30 – 35 dag.) leszczyki. Przed zakończeniem zdążyłem wyjąć 2. Trzeciego podchodziłem trzy razy. Przy czwartej próbie sędzia dał niestety sygnał zakończenia zawodów. Pierwszą turę zakończyłem łowiąc 41 płotek, 6 leszczyków i jazgarza co dało wagę 2220g. Po zakończeniu ważenia okazało się, że tylko Andrzej złowił więcej ( 2260g. ) ode mnie. Bardzo słabe stanowisko wylosował Zbyszek. Miał zaledwie 4 ryby: ładnego okonia i 3 płotki, które dały mu 325g. i XIV miejsce w sektorze. Mirek wyłowił 980g. zajmując VIII miejsce w sektorze a Piotrkowi 840g. dało IX miejsce.

W drugiej turze nastąpiła zmiana sektorów. Tym razem wylosowałem stanowisko obok Andrzeja. Mieliśmy trochę szczęścia przy losowaniu. Dostały nam się stanowiska na początku sektora A, na których złowiono kilka ryb. Mój poprzednik złowi trochę ponad 500g.  Im bliżej początku sektora, tym wyniki były słabsze. Niektórzy schodzili bez brania. Ta sytuacja niestety powtórzyła się i w drugiej turze.

Gdy wszedłem na stanowisko, byłem trochę zniechęcony. W przeręblach po moim poprzedniku pływały całe płatki owsiane i owies zmieszane z niewielką ilością jakiejś zanęty. Na szczęście doszukałem się zaledwie 3 przerębli. Miałem nadzieję, że więcej ich nie było. Wywierciłem kilka nowych od strony jeziora i lądu a 1 po środku stanowiska i wszystkie je zanęciłem. Dość szybko okazało się, że ryby co prawda mam wszędzie ale biorą rzadziej i jeszcze trudniej je zaciąć. Po kilku nieudanych próbach zacięcia ryby płoszyły się. Tym razem musiałem zmieniać przeręble. Łowiłem tylko w swoich, gdyż brania były a bałem się tracić czas na łowienie w przeręblach zanęconych „nie po mojemu”. Niestety, większych leszczyków nie doczekałem się. Były jedynie wielkości łowionych płotek, tzn. maksymalnie wielkości dłoni. Podczas tej tury złowiłem 36 płotek, 3 leszczyki i 2 jazgarze które dały mi wagę 1365g i 3 miejsce w sektorze. Andrzej dostał kilka większych leszczyków i uzyskał 1815g. zajmując II miejsce w sektorze. Mirek wyłowił 1020g. i zajął V miejsce w sektorze, Piotrek miał 3470g. co dało mu I miejsce w sektorze, Zbyszek miał 2180g. i II miejsce w sektorze.

W ogólnej klasyfikacji wypadliśmy następująco:

Andrzej Nowakowski – 3 pkt., I miejsce,

Marcin Majewski – 5 pkt., II miejsce.

Piotr Ignaczak - 10 pkt., IX miejsce,

Mirosław Brzeziński - 13 pkt., XII miejsce,

Zbigniew Bajno - 16 pkt., XIII miejsce,

Tak więc zdobyliśmy pierwsze dwa miejsca. Należy wspomnieć, że III miejsce zajął Marek Dembski z Działdowa.

Myślę, że mamy jeszcze jeden powód do zadowolenia. Wszyscy nasi zawodnicy zmieścili się w pierwszej 13–stce, co na 50 startujących jest, moim zdaniem, bardzo dobrym wynikiem.

Należy też podkreślić bardzo miłą atmosferę i dobrą organizację. Ale to już tradycja tych zawodów. W najbliższą niedzielę odbędzie się kolejna edycja Pucharu Pięciu Jezior. Tym razem na jeziorze Hartowiec. Postaramy się wypaść nie gorzej.